Gość |
Wysłany: Pią 19:07, 18 Sty 2008 Temat postu: |
|
Mi sie poprostu wydaje, ze w USA kształci sie poprostu zwykłą hołotę ( wiadomo, że zdarzaja sie wyjątki). Ta hołota w przyszłości nie zrozumie procesów jakie zachodzą w ICH kraju i już w tej chwili poprzez media można im wcisnąć każdy kit. Jak zobaczyłem, że w przeprowadzonych w 2003 roku badaniach wsród Amerykanów az 51% z nich odpowiedziała, że za zamachami z 11 wrzesnia stoi Saddam Husajn to nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać (raczej to drugie). To mi się nie mieści w głowie! USA jak znaliśmy przestało istnieć! |
|
Monusa |
Wysłany: Wto 12:32, 18 Lip 2006 Temat postu: Napewno mniej stresujący! :P |
|
Nie zaprzeczam faktom. Większość amerykańskich uczniów to tłumany, choć w mojej zeszłorocznej szkole była również grupka bardzo utalentowanych osób.
Muszę przyznać, że nauczyciele uczący w Stanach są mniej restrykcyjni i konsekwentni. Dla nich definicja nauki sprowadza się do przyjemności jaką jest poszerzanie swoich horyzontów. Pomimo że tempo nauczania jest wolniejsze niż w Polsce, z zajęć wynosi się porównywalne ilości wiedzy. Uczniowie nie są bombardowani mało znaczącymi informacjami, a nauczyciele nie wymagają opanowania regułki "wykuć, zdać, zapomnieć". Nauka jest praktycznie bezstresowa (byłam wyjątkiem, gdyż przez pierwszy rok poświęciłam się tylko i wyłącznie szkole, a konkretniej opanowaniu języka angielskiego z każdego przedmiotu).
* Wypisane powyżej spostrzeżenia dostarczyła mi moja zeszłoroczna szkoła (prywatna). |
|